Niesamowita radość polskiego medalisty w karate. „Dla Polski, Boga, żony i synka”
Michał Bąbos zdobył brązowy medal w karate (konkurencja kumite) podczas Igrzysk Europejskich Kraków – Małopolska 2023. Tym samym podwoił medalowy dorobek Polaków w tej dyscyplinie, bowiem dzień wcześniej brązowy krążek zawisł na szyi Miłosza Sabieckiego.
– Michał Bąbos rywalizował w kategorii do 84 kg. Swoje pojedynki toczył 23 czerwca w hali w Bielsku-Białej. Pokazał ogromne serce do walki, wygrywając w eliminacjach dwa razy. Pokonał po emocjonujących starciach zawodnika z Grecji (Konstantinos Mastrogiannis) i Albanii (Alvin Karaqi). Nie poradził sobie jedynie ze sportowcem z Chorwacji (Enes Garibovic).
Życzę sobie i innym karatekom, by na zawody przychodziło tylu wspaniałych kibiców, co dzisiaj. To „niesie” i mnie poniosło do tego, by walczyć o medal. Te dwie walki w grupie, które wygrałem, były niezwykle wymagające, ale zachowałem zimną krew. Gdy widzi się tak wspaniałych kibiców, to jest dla kogo to robić – opowiada o wrażeniach po fazie eliminacyjnej polski karateka.
W półfinale stoczył niezwykle trudny bój z Brianem Simonem Timmermansem. Holender zwyciężył 6 do 1. – Przeciwnik był bardzo wymagający. To w końcu aktualny brązowy medalista Mistrzostw Europy i drugi w rankingu. Nie było łatwo, bo przyjechała tu śmietanka z całej Europy, a on był jednym z trudniejszych – skomentował Michał Bąbos.
Radość z drugiego medalu w karate dla Polski i tak była gigantyczna. Podbiegł do trybun, by podziękować kibicom, a przede wszystkim uściskać się z żoną. – Po walce ucałowałem się z moją ukochaną żoną Asię, która pod serduszkiem nosi naszego synka, a daje mi dużo motywacji. Synek już za miesiąc będzie na świecie. Tutaj więc mały medal zdobyty, a za miesiąc większy – mówił rozemocjonowany, tuż po walce, Michał Bąbos. – Bardzo się cieszę z brązu. Dużo znaczy dla mnie ten medal. Sześć lat temu zdobyłem medal na World Games, a tu ponowiłem swój wynik. Chciałbym go mocno zadedykować Polsce, Bogu, mojej żonie Asi i synkowi Gabrysiowi – stwierdził.
Szczególną uwagę kibiców zwrócił jego duch walki. W żadnym momencie nie dawał za wygraną. – Trzeba walczyć do końca. Tyle razy w ostatnich sekundach wygrywałem, rzutem na taśmę, m.in. na turnieju w Turcji. I gdyby nie ta walka do końca, to by mnie tutaj nie było, bo tam wygrałem dzięki takiemu podejściu i dostałem nominację na te Igrzyska. Tak więc zawsze do ostatniej chwili – ile by nie było! – oznajmił.
Medalista cieszy się, że dołączył do drugiego z Polaków. – Wczoraj medal w wadze do 67 kg zdobył Miłosz Sabiecki, a dzisiaj ja w wadze do 84 kg. Uważam, że to niesamowity wynik dla naszego karate. Obyśmy się mogli widzieć w Los Angeles na Igrzyskach Olimpijskich – wyraził nadzieję. – Myślę, że z Miłoszem się nawzajem się motywujemy. W kadrze udało się nam stworzyć fajny team spirit, mieliśmy dużo spotkań, na których wspólnie trenowaliśmy. Nakręcaliśmy się razem i jechaliśmy tu z nastawieniem, że jedziemy po medale. Udało się zdobyć dwa i to naprawdę dobry wynik. Miłosz dzień wcześniej pokazał, że to możliwe, wygrywając z naprawdę dobrymi przeciwnikami, a ja chciałem to powtórzyć. Nawet była chrapka na finał. Nie tym razem, ale i tak jestem dumny ze swojej postawy – spuentował.
Dzień wcześniej historyczny medal (brązowy) dla Polski w karate podczas Igrzysk Europejskich zdobył Miłosz Sabiecki. – To była bardzo ciężka walka. Czułem się dużo lepiej, niż przed eliminacjami. Już nie było takiej presji. Szkoda, że nie ma finału, bo o tym marzyłem, ale marzyłem też o tym medalu, który zdobyłem. To, co się dzieje teraz w moim życiu jest spełnieniem marzeń. Postawiłem wszystko na jedną kartę, by znaleźć się w tym momencie. Jestem z siebie dumny. Bardzo się cieszę. Dziękuję kibicom za wsparcie, w tym rodzicom, trenerom i znajomym – skomentował tuż po swoim półfinale.