Łucznicze miksty z medalami. Pojawiły się łzy…
Hiszpania kontra Ukraina w finale mikstów łuków olimpijskich było starciem na najwyższym poziomie emocji. Tak ożywionych trybun na stadionie KS Płaszowianka nie było chyba jeszcze nigdy, a to wcale nie był koniec intensywnych przeżyć. Ostatecznie złoto zdobyła Hiszpania, srebro Ukraina, a brąz Niemcy. Miksty w łukach bloczkowych wygrali Estończycy, przed Duńczykami, natomiast trzecie miejsce wywalczyli Włosi.
Podczas rywalizacji o złoto na trybunach nie zabrakło ukraińskiej flagi i kibica z Ukrainy, który w kluczowym momencie rywalizacji postanowił zaintonować patriotyczną pieśń. Dla Ukraińców w niektórych chwilach występy w Krakowie na Igrzyskach Europejskich to coś więcej niż sport. Tak było w przypadku mikstu – Anastazja Pawłowa, Iwan Kożokar.
Z drugiej strony, aby dopingować swoich rodaków Elię Canales i Miguela Alvarino przyszła na trybuny spora grupa hiszpańskiej kadry – może nie pojawili się wszyscy tamtejsi łucznicy biorący udział w Igrzyskach Europejskich, ale i tak po udanych strzałach podnosił się mocny aplauz. A sama radość po ostatnim strzale mikstu hiszpańskiego ogromna. Bo udana próba oznaczała nie tylko złoty krążek imprezy w Krakowie, ale także wywalczenie miejsca dla Hiszpanii w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. A sama sprawiła sobie miły prezent na 22. urodziny. – Jest złoty medal, jest kwalifikacja olimpijska, ale wielkiej imprezy urodzinowej nie przygotuje, bo mój kolega z teamu ma przed sobą jeszcze występy w Igrzyskach Europejskich. Ale coś małego zorganizujemy – wyjaśniła urodzona zawodniczka.
Zupełnie inne emocje towarzyszyły po odebraniu medalu zawodnikom z Ukrainy. Przede wszystkim podpisali się na fladze swojego kraju, z którą z areny na arenę jeździ jedna z ukraińskich dziennikarek. Zbiera autografy od wszystkich medalistów ze swojego kraju. Ta pokryta dedykacjami i autografami flaga po zakończeniu imprezy w Małopolsce zostanie wysłana walczącym na froncie ukraińskim żołnierzom, jako wyraz wsparcie od środowiska sportowego.
– To jest niezwykłe. Jestem dumna z mojego kraju. Jestem dumna, że jesteśmy tutaj i rywalizujemy w tak dużej liczbie dyscyplin. Dzięki temu wszyscy mogą zobaczyć, że jesteśmy silni – mówiła Pawłowa.
Srebrna medalistka na pierwsze pytanie po ceremonii dekoracji jeszcze była w stanie odpowiedzieć, jednak już przy kolejnym zaczęła płakać. Pawłowa jest ważną postacią w ukraińskiej reprezentacji, to ona niosła flagę swojego kraju podczas ceremonii otwarcia. Jej wzruszenie było zrozumiałe. Łuczniczka pochodzi z Nowej Kachowki. To tam Rosjanie w czerwcu wysadzili zaporę elektrowni wodnej na Dnieprze. Około 1300 budynków znalazło się pod wodą. Gdy weźmie się ten fakt pod uwagę, to sam występ Pawłowej w Krakowie nabiera nieco innego wymiaru, wzbudza uznanie, niezależnie od wyniku.
Pasjonująca była także rywalizacja mikstów o złoty medal w łukach bloczkowych. Wygrali Estończycy. Lisell Jaatma, Robin Jaatma okazali się minimalnie lepsi od Duńczyków Tanji Gellenthien i Mathiasa Fullertona. W finale spotkały się dwa bardzo mocne duety. Nie obeszło się bez dogrywki.
– Przygotowałam się bardzo dobrze do tych zawodów, myślę, że jestem w odpowiedniej dyspozycji, żeby powalczyć także o medal indywidualnie – mówiła bardzo skromnie Lisell Jaatma, która już w pierwszej rundzie turnieju indywidualnego pokazała, co w jej wypadku oznacza „odpowiednia dyspozycja”. Rywalizując z Polką Małgorzatą Kapustą, na 15 strzałów trafiła 15 razy w środek tarczy. Uzyskała 150 punktów, czyli była perfekcyjna.
– W takiej sytuacji trudno jest cokolwiek zrobić – mówiła po swoim pojedynku nasza reprezentantka.
Urodzona w 1999 roku Jaatma w mikstach strzela z młodszym o dwa lata bratem Robinem Jaatmą. Ich trenerką jest mama – Maarika Jaatma.
– Można powiedzieć, że to jest taka nasza rodzinna sprawa. Dobrze się rozumiemy, mamy wspólnie bardzo dobrą energię – tłumaczyła Lisell. O jej bracie było ostatnio głośno ze względu na swoje fantastyczne zachowanie podczas majowych zawodów PŚ w Szanghaju. Estończyk w pojedynku o brązowy medal był już gotowy do strzału, napiął łuk i wtedy dostrzegł, że na linii strzału znalazł się operator kamery. Opuścił łuk, a gdyby nie jego przytomność, nie wiadomo, jak bardzo źle dla operatora zakończyłaby się tamta sytuacja.
Być może złoty medal w Igrzyskach Europejskich w jakiś sposób wynagrodzi mu fakt, że w wtedy w Szanghaju sędziowie popełnili błąd. Nie przerwali próby Jaatmy i w rezultacie, gdy kamerzysta odszedł na bezpieczną odległość, Estończyk miał tylko pięć sekund na strzał. Zawodnik interweniował, ale… arbiter nie zgodził się na powtórzenie próby.
Turniej łuczniczy w Igrzyskach Europejskich toczy się natomiast bardzo gładko. W wieczornej sesji indywidualnej (1/8 finału) Jaatma znów spotkał się z Mathiasem Fullertonem i znów okazał się lepszy (149:147). Do ćwierćfinału dostał się także Polak Łukasz Przybylski, który wygrał swój pojedynek z Węgrem Laszlo Szijarto.