Adrianna Kąkol: presja jest dla sportowca wyróżnieniem
Kajakarstwo na III Igrzyskach Europejskich Kraków – Małopolska 2023 jest jedną z tych dyscyplin, w których polscy kibice liczą na medale. Nasza „czwórka” wymieniana jest wśród głównych faworytek do złotego medalu. W jej składzie znalazła się Adrianna Kąkol, dla której będzie to bardzo szczególny start, bo na co dzień mieszka tuż przy zalewie Kryspinów, gdzie odbywać się będzie rywalizacja.
Była Pani skazana na kajakarstwo? To dyscyplina, którą uprawiała również Pani mama.
Nie! Nie byłam skazana, rodzice na początku dali mi pełen wachlarz zajęć do wyboru i mogłam zapisać się wszędzie, gdzie tylko sobie wymyśliłam. Początkowo było to narty, byłam w klasie o profilu narciarstwa alpejskiego i to był mój numer jeden do końca szkoły podstawowej. W sezonie letnim pojawiły się kajaki, jeździłam na obozy w wakacje i jakoś naturalnie wyszło, że zaczęłam bardziej stawiać akurat na ten sport.
Zanotowała Pani znakomite wejście do osady, zwieńczone mistrzostwem świata i Europy. Jak wyglądały początki?
Weszłam do tej osady dość szybko, choć pierwsze starty nie szły mi łatwo. Cała grupa musiała pracować na to, byśmy zgrały się jak najlepiej. Otrzymałam od dziewczyn duże wsparcie, bo ja nigdy wcześniej nie siedziałam w „czwórce” i było kilkanaście elementów technicznych, które musiałam sobie przyswoić. Koleżanki wraz z trenerem przekazywały mi sporo wiedzy.
Jak przyjęły Panią koleżanki?
Bardzo dobrze. Kiedy już patrzymy na to z dystansu, to trochę śmieją się, że początkowo nie wierzyły, jak tak młoda i chuda zawodniczka może szybko pływać w „czwórce”. Jednak technicznie bardzo dobrze się z nimi ułożyłam i wpasowałam w ich styl pływania, co mi bardzo pomogło.
Spodziewała się Pani, że sukcesy przyjdą aż tak szybko?
Nie spodziewałam się, mówiąc szczerze, ale nie ma co ukrywać, że już na pierwszych treningach ta osada osiągała duże prędkości. Wszyscy byli w szoku, że jest tak dobrze mimo tego, że ja w poprzednim sezonie miałam w „jedynkach” słabszy poziom niż aktualnie. To pokazało, że „czwórka” niekoniecznie musi być stworzona z najszybszych zawodniczek.
Przed Panią i koleżankami start w Igrzyskach Europejskich w Krakowie. Dla Pani start w swoim mieści to coś szczególnego?
Tak, jest to dla mnie bardzo szczególne wydarzenie. Bardzo się cieszę, że mogę brać udział w tej imprezie. Będą tam polscy kibice, to wielki plus i taka dodatkowa energia, przekazywana przez nich. Doświadczyłam tego już np. w Pucharze Świata w Poznaniu, to nas bardzo napędza. Na dodatek Kraków, moje miasto. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę pływać na swoich wodach. Jestem mieszkanką Gminy Liszki, mój dom jest blisko Kryspinowa.
Czujecie presję przed tym występem? Na Wasze złoto kibice bardzo liczą.
Same sobie tej presji nie narzucamy, wiemy, że to czasem bywa niepotrzebna. Z drugiej strony presja jest dla sportowca wyróżnieniem. My jednak mamy spokojną głowę.
Na horyzoncie są już igrzyska w Paryżu? Tam oczekiwania wobec Was będą również bardzo duże.
Zdecydowanie, to jest nasze wielkie marzenie i największy cel. Jednak przed nami mistrzostwa świata w Duisburgu, gdzie będziemy walczyć o kwalifikację i na razie na tym się skupiamy.
Jest Pani także sportowcem-studentem. Jak udaje się to pogodzić? Trzeba wozić plecak w kajaku?
Nie muszę tego robić (śmiech). Jestem na uczelni, która dba o komfort sportowców. Nie musimy przejmować się terminami, wszystko jest dostosowane do naszych potrzeb. Jestem bardzo zadowolona, że mogę prowadzić moją karierę dwutorowo.
Jak spędza Pani czas wolny?
W tym roku tego czasu wolnego jest bardzo mało, ale kiedy tylko mogę, staram się spędzać czas z rodziną, rozmowy, spacery. Ten grafik jest bardzo napięty, dlatego jeśli tylko mogę, staram się poświęcić swój czas bliskim. Lubię pomagać również babci przy pracach gospodarskich, ale to odkładam na czas po sezonie.
Czytałem, że lubi Pani również morsować. Można spotkać zimą mistrzynie świata nad wodą?
Tak, w sezonie zimowym morsuję na Kryspinowie, latem korzystamy z basenów. Kontynuujemy cały czas takie założenia i bodźcujemy zimnem.