Norweskie złoto w triathlonie. Dobre emocje wracają
Solveig Lovseth wygrała rywalizację w triathlonie kobiet. Norweżka była w szerokim gronie faworytek, a tuż po rywalizacji wcale nie wyglądała na zmęczoną. – Mój organizm uruchomił rezerwy energetyczne. Wieczorem mnie odetnie – śmiała się zawodniczka, która na finiszu wygrała o dziesięć sekund z Austriaczką Julią Hauser, trzecia była Jolien Vermeylen z Belgii. Najlepsza z Polek Magdalena Sudak zajęła 20. miejsce.
Fakt, że na finiszu o złoto Igrzysk Europejskich w Krakowie rywalizowały Lovseth i Hauser miał znaczenie dla nich obu. Jedna jest z Norwegii, druga z Austrii, ale poza tym często ze sobą trenują, przyjaźnią się. – Dobrze się znamy, dobrze wiemy, na co nas stać. Dlatego wiedziałam, że jeśli dojdzie do ścigania się na finiszu, to będę szybsza od Julii – tłumaczyła Lovseth, która przed wysłuchaniem hymnu swojego kraju, odebrała medal przy dźwiękach „Simply The Best” Tiny Turner.
– Takie momenty same w sobie są dla sportowca nagrodą. Przyjeżdżając tutaj, nie czułam, że mogę wygrać. Do Polski przyleciałam dopiero w poniedziałek prosto z Montrealu, gdzie miałam startować. Tam ze względów bezpieczeństwa, po pożarach lasu, zawody zostały odwołane. Ostatniej nocy spałam ledwie kilka godzin. Jeszcze trochę i wieczorem zetnie mnie z nóg. Przed pierwszym nawrotem w czasie pływania czułam, że płynę zbyt ociężale, zbyt leniwie, więc muszę się bardziej sprężyć, żeby nie zacząć odstawać – mówiła Lovseth, która pływanie ukończyła jako 28. zawodniczka w stawce, tuż za nią była wtedy Polka Magdalena Sudak.
23-letnia zawodniczka załapała się zatem do pierwszej grupy, która w jeździe na czas utworzyła główny peleton. To ważne, bo dzięki obecności w pierwszej grupie jedzie się trochę łatwiej, nie trzeba tak mocno zużywać sił na gonienie czołówki. Tak udanie w pływaniu nie poszło już dwóm kolejnym reprezentantkom Polski – Józefinie Młynarskiej oraz Paulinie Klimas.
Sudak na 40-kilometrowym odcinku jazdy rowerem radziła sobie bardzo dobrze. Trzymała się w czołówce, jedną z ośmiu – liczących po 5 kilometrów – pętli kończyła nawet na 2. miejscu w stawce. – To oczywiście o niczym nie przesądza, ale rzeczywiście w kolarstwie jestem w tej chwili najmocniejsza. W treningach przejście do biegania i sam bieg wychodzą mi coraz lepiej, jednak nie potrafię jeszcze przełożyć tego na zawody – mówiła Sudak.
W momencie, kiedy czołówka zsiadała z rowerów, aby ruszyć na dziesięciokilometrową trasę biegu, zaczął się rzęsisty deszcz.
– Na rowerze deszcz może przeszkadzać, gdy zaczyna padać na suchy asfalt. Jeśli padało wcześniej, jeszcze przed startem, to zwykle piasek jest już zmyty z drogi. Tym razem zaczęło lać, gdy przystępowałyśmy do biegu, co jest dobre, bo cały czas mamy chłodzenie – mówiła z uśmiechem Sudak. – Taka pogoda najbardziej przeszkadza kibicom, bo to oni stoją w deszczu, marzną i cierpią. My już jesteśmy rozgrzane – wyjaśniała polska zawodniczka.
Na trybunach tym razem trwała jednak świetna zabawa, którą nakręcała dobrze dobra przez DJ’a muzyka. – Czuć było, że ludzie się dobrze bawią, oglądając triathlon. To jest ważne, bo chcemy dostarczać im emocji, a gdy one wracają do nas w odpowiedzi od kibiców, to mamy się z czego cieszyć – podsumowała reprezentantka Polski.
W środę na Zalewie Nowohuckim odbędzie się rywalizacja mężczyzn. Start o godzinie 10.00, niezależnie od pogody można być pewnym, że na triathlonie znów będzie dobra zabawa…