Justyna Święty-Ersetic: W sporcie wszystko jest możliwe
Lekkoatletyka – królowa sportów, po raz trzeci zagości w programie Igrzysk Europejskich, po raz pierwszy odbędzie się to jednak w formule drużynowych Mistrzostw Europy. Radości ze startów na Stadionie Śląskim nie kryje Justyna Święty-Ersetic, jego ambasadorka i multimedalistka olimpijska.
Po starcie na Mistrzostwach Polski w Toruniu, zdecydowała się Pani zakończyć sezon halowy i odpuścić starty w Stambule. Czy to czas na regenerację?
Myślę, że trochę tak, choć miałam tylko jeden dzień wolnego i wracam do treningów. Na pewno są one teraz spokojniejsze i luźniejsze. Jest to moment, w którym mogę trochę się zregenerować, odpocząć, pobyt więcej w domu. Już za dwa tygodnie ruszam na zgrupowanie przygotowujące mnie do sezonu na stadionie.
Jak będą wyglądać Pani przygotowania do sezonu na otwartym stadionie? Czy różnią się one czymś od tych, które przygotowują do hali?
Różnią się przede wszystkim tym, że mamy na nie więcej czasu. Cykl na hali jest trochę przyśpieszony, bo czasu jest mniej. Na przygotowania do sezonu na stadionie mam już zaplanowane dwa zgrupowania zagraniczne, więc głównie będę przygotowywała się w zdecydowanie wyższej temperaturze. W takich warunkach, na treningach można zrobić dużo więcej.
Jaka ocenia Pani swoją obecną dyspozycję?
Po Mistrzostwach Polski jest lekki niedosyt, ale widzę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ja miałam tylko dwa starty na hali, więc, jak na mnie jest to bardzo, bardzo mało. Dopiero podczas finału na 400 metrów osiągnęłam najlepszą dyspozycję. Takiego startu potrzebowałabym też przed MŚ. Na tę chwilę jest, jak jest i najważniejsze, że jestem zdrowa, nic mnie nie boli i mogę w dalszym ciągu realizować założenia treningowe. Myślę, że mogę ze spokojną głową wejść w przygotowania do sezonu.
A jak wygląda kwestia przygotowania mentalnego? Kiedyś wspominała Pani, że zdarzają się w Pani kierunku nieprzyjemne komentarze.
Uważam, że odbudowałam się po ubiegłym sezonie, bo był on dla mnie bardzo obciążający i nieprzyjemny. Teraz staram się skupić na tym, co robię i sprawia mi to wszystko radość. Chcę się znowu cieszyć w sezonie na bieżni, schodzić po startach z uśmiechem na twarzy, a jeśli płakać, to żeby były to tylko łzy szczęścia.
Przed nami w tym roku wielkie imprezy, jak Igrzyska Europejskie i Mistrzostwa Świata w Budapeszcie. Czy cele zostały już wyznaczone?
Przede wszystkim bardzo cieszę się, że w Igrzyskach Europejskich będzie lekkoatletyka w takiej formule. Drużynowe ME, to dla nas okazja do pokazania się z jak najlepszej strony i to u siebie. Takie rzeczy dodają motywacji. Ponadto, zawody odbędą się w Chorzowie i jest to miejsce, w którym my uwielbiamy startować. Zawsze są kibice i z niecierpliwością czekam na te zawody. Bardzo wspominane będą również MŚ w Budapeszcie, bo będzie to nasza impreza docelowa, na której chciałabym walczyć o jak najlepsze rezultaty.
Igrzyska Europejskie odbędą się nieco wcześniej niż MŚ, na ile ta impreza jest dla Pani ważna?
W trakcie Igrzysk, będę już na pełnych obrotach w sezonie na stadionie. Będzie to nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich możliwość sprawdzenia, na jakim etapie przygotowań jesteśmy. Są to drużynowe mistrzostwa Europy, więc jest to walka o każdy punkt. Myślę, że taka formuła zawodów jest dobra, bo zawsze w takich chwilach jest fajna atmosfera, napędzamy siebie nawzajem, bo nie walczymy tylko dla siebie, ale właśnie po to, żeby zdobyć jak najwięcej punktów dla całego teamu.
Jest Pani ambasadorką Stadionu Śląskiego, Igrzyska na tym obiekcie będą dla Pani czymś wyjątkowym?
Zawsze podkreślam to, że uwielbiam startować w Chorzowie. Tam biega się bardzo dobrze i można osiągać rewelacyjne rezultaty. Jeśli mam możliwość rywalizacji na Stadionie Śląskim, to zawsze bardzo mnie to cieszy, ponieważ pochodzę stąd i na każdych zawodach zasiada duża część mojej rodziny. To gdzieś tam mnie mobilizuje i cieszy, więc życzę sobie tego, by jak najwięcej imprez było rozgrywanych właśnie w Kotle Czarownic. Wierzę, że podczas tegorocznych IE moja rodzina też dopisze i będą mnie wspierać z trybun.
Mówiła Pani kiedyś o tym, że start na Igrzyskach w Paryżu może być dla Pani jedną z ostatnich dużych imprez. Co chciałaby Pani osiągać do tego czasu, jest jakaś bariera, którą chciałaby Pani przebić?
Głównym motorem napędowym jest to, by przekroczyć barierę 50 sekund podczas biegu na 400 metrów. Tego chciałabym spróbować i wiem, że jest to w moim zasięgu, tylko zdrowie musi wreszcie mi dopisać i być może wtedy uda mi się to osiągnąć. Jeśli nie, to chcę powiedzieć sobie na Igrzyskach w Paryżu, że spróbowałam wszystkiego i jeśli się nie uda, to trudno, a jeśli się uda to będę bardzo szczęśliwą i spełnioną zawodniczką. Nie ma co się czarować, ja mam już prawie 31 lat, więc IO w Paryżu będą powoli końcem mojej kariery sportowej.
A może Igrzyska Europejskie byłyby idealnym zwieńczeniem Pani pracy? Nie w kontekście końca kariery, ale tego, żeby przebić barierę 50 sekund przed własną publicznością, w tym magicznym Kotle Czarownic? Czy taki scenariusz jest brany pod uwagę?
Jak widać, w sporcie wszystko jest możliwe, więc nie mówię nie. Nie chce jednak nakładać na siebie takiej presji, że właśnie na tej imprezie muszę zrobić to i to, bo wtedy jest naprawdę trudno o osiąganie dobrych rezultatów. Dla mnie najważniejsze jest to, żebym była zdrowa, a wynik – mam nadzieję – prędzej czy później przyjdzie.
Którą rywalkę uważa Pani za najgroźniejszą, w walce o tytuły?
Główną rywalką i faworytką do zdobywania medali jest Femke Bol. Pytanie co zrobi czy będzie dalej biegała przez płotki, czy będzie próbowała to połączyć. To jest dziewczyna, która biega w innej galaktyce. Aktualnie pobiła halowy rekord świata, a to jest już naprawdę szybkie bieganie. Ja życzyłabym sobie tego, by biegać tak na stadionie, a ta dziewczyna robi to na hali. Jest to zawodniczka, którą warto podziwiać, naśladować i dążyć do tego, by deptać jej po piętach. To jest klasa sama w sobie.
Jak wielu lekkoatletów, jest Pani również w wojsku. Jak udaje się Pani godzić te dwa światy, one są chyba zupełnie inne?
Zupełnie inne, ale jest też wiele wyznaczników wspólnych. Zarówno w sporcie, jak i w wojsku trzeba być zdyscyplinowanym. Gdy poszłam na przeszkolenie wojskowe, byłam trochę przerażona, bo miałam w głowie tylko „co, ja tutaj zrobię, to jest zupełnie inny świat”, ale w gruncie rzeczy bardzo mi się to spodobało. Jest wiele cech wspólnych, a ja się cieszę, że mogę reprezentować Wojsko Polskie na arenach międzynarodowych. My również mamy swoje igrzyska i zawody, na których możemy się sprawdzać. Zawsze powtarzam, że dla chcącego nic trudnego i można to ze spokojem łączyć, a ja mam jeszcze dodatkowo studiowanie. Trzeba mieć dobry plan i wszystko poukładane od a do z.
W takim razie czego Pani życzyć? Zdrowia?
Myślę, że tak. Jeśli będzie zdrowie, to będę mogła trenować i myślę, że jeśli to będzie, to później ze wszystkim sobie poradzę ciężką pracą na treningach.