Texto alternativo para invidentes

Udany dzień polskich łuczniczek na stadionie KS Płaszowianka. Magdalena Śmiałkowska oraz Natalia Leśniak pokonały po dwie rywalki i awansowały do 1/8 finału w rywalizacji łuków klasycznych. W środę w tej rundzie czekają nas z kolei… dwa polsko-włoskie pojedynki.

Jeśli ktoś jeszcze nie wierzy, że pojedynki łucznicze są emocjonujące, powinien był zobaczyć ostatnie starcie wtorku na arenie KS Płaszowianka. Ukrainka Anastazja Pawłowa rywalizowała o 1/8 finału z Turczynką Gulnaz Coskun. Chorąża reprezentacji Ukrainy na Igrzyska Europejskie przegrywała 1:3, a potem 3:5, ale doprowadziła do dogrywki. Gdy zawodniczki szykowały się do ostatniego strzału, nagle zachmurzyło się i zaczął padać deszcz. Opady trwały najwyżej trzy, cztery minuty, akurat dokładnie wtedy, gdy obie łuczniczki składały się do decydującej próby. Pawłowa strzelała pierwsza, złożyła się do swojej próby idealnie – trafiła w sam środek tarczy. Turczynce zadrżała ręką, uzyskała „dziewiątkę”.

Ten pojedynek polscy kibice, których kilku na trybunach zostało do końca rywalizacji, mogli oglądać z zaciekawieniem i zadowoleniem, bo wcześniej o pozytywne emocje postarały się Biało-Czerwone.

Magdalena Śmiałkowska w 1/32 finału wygrała z Nanną Jakobsen z Danii 6:4, a następnie w 1/16 finału szybko poradziła sobie Alexandrą Mircą z Mołdawii (6:0). W jej przypadku potwierdziło się, że w łucznictwie trzeba mieć… trochę szczęścia. W pierwszym starciu Śmiałkowska przegrywała z Jakobsen już 0:4, a w trzecim secie wcale nie szło jej rewelacyjnie. Uzyskała 24 punkty, co jednak wystarczyło do zmiany wyniku na 2:4. Rywalka – strzelająca jako pierwsza – w ostatniej próbie trafiła tylko „piątkę” i chyba trochę pomogła przełamać się naszej zawodniczce. Od tego momentu Śmiałkowska strzelała znacznie pewniej. 

Leśniak z kolei po bardzo równym strzelaniu z 1/32 finału, gdzie pokonała (6:2) Estonkę Reenę Parnat, w następnej rundzie po dogrywce – przy dużych emocjach – pokonała Niemkę Michelle Kroppen. Polka wygrała z naprawdę nieprzypadkową zawodniczką – Kroppen wie, co znaczy strzelanie na najwyższym poziomie. Ma w dorobku drużynowy brązowy medal olimpijski, ma drużynowe złoto poprzednich mistrzostw Europy w Monachium, a także dwa srebra (indywidualnie i konkurencji mikstów) z imprezy, w której strzelała u siebie. W Krakowie w dogrywce Kroppen trafiła ósemkę, a Polka – dziewiątkę. Może po prostu szczęście sprzyja gospodarzom?

Z kolei w pierwszym pojedynku dnia Wioleta Myszor spotkała się z Gabrielą Schloesser, czyli urodzoną w Meksyku reprezentantką Holandii. Schloesser kilka lat temu zmieniła barwy narodowe po tym, jak wyszła za mąż za świetnego holenderskiego łucznika Mike’a Schloesera. Jej mąż na Igrzyska Europejskie przyjechał w bardzo dobrej formie i celuje, oczywiście, w medal w łukach bloczkowych. W czwartek 29 czerwca odbędzie się ostatni etap zmagań w tej konkurencji – wystartuje w nich Schloesser, wystartuje także Łukasz Przybylski.

Natomiast ćwierćfinały pań w łukach klasycznych zaplanowane zostały na środę. Gaby Schloesser już nie będzie w nich brać udziału, bo w 1/16 finału przegrała z Lucillą Boari z Włoch. To jedna z trzech Włoszech, które awansowały do 1/8 finału, ale jedyna, która w tej fazie nie będzie… walczyć z Polką. Śmiałkowska zmierzy się bowiem z Tatianą Andreoli, a Leśniak z Chiarą Rebagliati. 

To wszystko wydarzy się do południa. A później odbędą się ćwierćfinały, półfinały i finał – zarówno w łukach klasycznych jak i bloczkowych pań. W tej drugiej, nieolimpijskiej, odmianie łucznictwa, reprezentantka Polski nie walczy już o medal. Ale warto zwrócić uwagę na występy Lissell Jaatmy, która w 1/8 finału wyeliminowała Małgorzatę Kapustę. Nasza zawodniczka strzelała na własnym obiekcie, ale w przeciw Estonce nie miała wiele do powiedzenia. Rywalka trafiła – w piętnastu strzałach – same dziesiątki. 

Uwagę przyciągać będzie także Ella Gibson, bo Brytyjka jest w Krakowie w genialnej formie. W rundzie klasyfikacyjnej ustanowiła przecież najlepszy wynik na świecie.