Elżbieta Wójcik: Nie jestem typem zawodniczki, która zapowiada, że liczy się tylko złoto
Elżbieta Wójcik, zeszłoroczna wicemistrzyni Europy z Budvy, będzie jedną z kandydatek do reprezentacji Polski na Igrzyska Europejskie Kraków – Małopolska 2023, będących jednocześnie kwalifikacjami olimpijskimi. Pięściarka ma już w dorobku medal igrzysk, wywalczony cztery lata temu w Mińsku i jak mówi, liczy na to, że jej osiągnięcia zostaną wzięte pod uwagę i dostanie szansę pokazania się przed swoimi kibicami. I walki o medal, bo z pewnością będzie jedną z faworytek!
Gratuluję zwycięstwa w Debreczynie. Forma na początku sezonu już jest wysoka?
Ta forma dopiero rośnie, staram się ją budować. Zwycięstwo bardzo cieszy, ale jeszcze nie czuję się optymalnie.
Pani poprzedni sezon był bardzo długi i intensywny. Jakby go pani podsumowała?
W poprzednim roku jedyny start, z którego jestem w pełni zadowolona, to mistrzostwa Europy, gdzie sięgnęłam po srebrny medal. Z mistrzostw Polski przywiozła tylko brąz w swojej kategorii wagowej. Ten nowy sezon zaczynam od dobrych wyników, tak że wszystko jest na odpowiedniej drodze.
W tym roku odbywają się mistrzostwa świata, ale Polska, podobnie jak kilka innych nacji, bojkotuje tę imprezę…
No tak, rywalizowałam o to, kto pojedzie na mistrzostwa świata w kategorii 75 kg i wygrałam, ale okazuje się, że z powodu startów Rosjan na tej imprezie my się na nią nie wybieramy. To dla nas problem, bo jednak stypendium za zdobycie medalu na MŚ jest dla sportowców ogromnym wsparciem. Dlatego, rozumiejąc sytuację, związek będzie musiał jakoś rozwiązać tę kwestię.
Czyli główną imprezą będą Igrzyska Europejskie Kraków – Małopolska 2023, tak?
Tak! Mam nadzieję, że zostanę powołana do kadry na Igrzyska Europejskie, a moje wcześniejsze rezultaty zostaną wzięte pod uwagą i dostanę szansę, żeby się tam pokazać. Zawsze osiągałam dobre wyniki i liczę, że postawią na mnie.
Fakt, że impreza jest w naszym kraju, to dodatkowa motywacja czy presja?
Wydaje mi się, że skoro impreza będzie w Polsce, to dla nas pozytywna wiadomość. Jesteśmy u siebie i my tutaj rządzimy, a przez to wszyscy mogą patrzeć na nas przychylniejszym okiem. Dlatego wszystko jest na plus, bez żadnej presji.
Startowała pani już w poprzednich Igrzyskach Europejskich w Mińsku. Dobrze wspomina pani ten start?
Tak, w Mińsku zdobyłam brązowy medal. Przegrałam walkę o finał 1:2 z Holenderką Nouchką Fontijn, ale był to bardzo wyrównany pojedynek. Z tego medalu bardzo się cieszyłam, choć jak każdy sportowiec liczyłam na więcej. Organizacyjnie było bardzo dobrze. Impreza cieszyła się dużym prestiżem, wszyscy byli bardzo pomocni. Już jak wchodziło się na wioskę dla sportowców, wszystko to był szał.
Ma pani w dorobku brąz Igrzysk Europejskich i dwa srebrne medale mistrzostw Europy. U siebie pora na złoto?
Wiadomo, sportowiec zawsze liczy na złoto, ale ja nie jestem typem zawodniczki, która zapowiada, że liczy się tylko złoty medal. Będę cieszyła się i z brązowego i ze srebrnego. Medal to medal, to nasza praca, którą w to wkładamy. I jeśli przegrywamy, to znaczy, że zwyczajnie nie zasłużyliśmy na złoto.
Poza boksem jest pani także trenerką crossfitu. To sposób na dodatkowe zajęcie?
Tak, to moje dodatkowe zajęcie. Inicjatywa, żeby „rozruszać” mieszkańców miejscowości, gdzie mieszkam. To też okazja na dodatkowy zarobek, bo wiadomo, że bokserzy olimpijscy, czy też zawodnicy tych nieco mniej popularnych dyscyplin nie mają z reguły zbyt dużych środków. Choć oczywiście jeśli mnie często nie ma, to też trochę trudno to utrzymać.
Jeśli już pani nie trenuje, to jak spędza wolny czas?
Najbardziej lubię spędzać wolny czas z moją rodziną, chłopakiem i swoim psem. Jestem raczej typem domatorki, nie lubię jakoś szczególnie próbować nowych rzeczy, trenować coś innego itp. Wolny czas spędzany z bliskimi mnie uspokaja i daje mi dużo energii.