Texto alternativo para invidentes

W pięcioboju nowoczesnym, dyscyplinie debiutującej w programie Igrzysk Europejskich, zachodzi ostatnio sporo zmian. Część z nich będzie obowiązywać już podczas trzeciej edycji tej imprezy, rozgrywanej w Krakowie i Małopolsce. O tym, co zmienia się w tej dyscyplinie. opowiada jeden z najlepszych pięcioboistów na Starym Kontynencie Łukasz Gutkowski.

Pięciobój nowoczesny to dyscyplina, która ostatnio przechodzi spore przemiany. Mógłbyś o nich opowiedzieć?

Największą zmianą, która już niebawem nastąpi, będzie zamiana jazdy konnej na bieg z przeszkodami, coś a’la programy w stylu „Ninja Warrior”, które możemy obejrzeć w mediach. To pokłosie ostatnich igrzysk w Tokio, gdzie było dużo zawirowania wokół jazdy konnej i jeździectwa w ogóle. Kilka czynników złożyło się na to, że ta konkurencja zostanie zamieniona w programie pięcioboju nowoczesnego na coś bardziej współczesnego.

Wiadomo dokładnie, jak będzie wyglądać ta nowa konkurencja?

Nie jest to jeszcze w 100% sprecyzowane. Najprawdopodobniej będzie to rywalizacja odrębna od biegu ze strzelaniem. Zapewne będzie to stumetrowy odcinek, na którym będzie 7-8 przeszkód, więc ta konkurencja potrwa około 30-40 sekund. Jest jeszcze mnóstwo niewiadomych, bo do tej pory w nowej formule nie rozegrano żadnych oficjalnych zawodów seniorskich. Kiedy pytam trenerów i działaczy Polskiego Związku Pięcioboju, oni też nie wiedzą do końca, jak to będzie wyglądać. Jednak mam nadzieję, że już niedługo wszystko będzie się wyjaśniać, choć ja na razie skupiam się na tej obowiązującej formule. Moim celem jest nie tylko start w Paryżu, bo debiut olimpijski mam już za sobą, ale chcę również powalczyć o medal!

Kiedy te zmiany zaczną obowiązywać?

Decyzja o usunięciu jazdy konnej już zapadła i ta konkurencja zostaje tylko do igrzysk w Paryżu, a po ich zakończeniu wszystkie zawody będą już w nowej formule, z biegiem z przeszkodami. Pierwsze testy odbyły się w zeszłym roku na zawodach juniorskich. I ci młodsi zawodnicy będą, można powiedzieć, dwa lata do przodu jeśli chodzi o doświadczenie. Zawodnicy walczący o igrzyska w Paryżu nie mogą się przecież zająć sześciobojem, tylko skupiamy się na rywalizacji jeszcze z jazdą konną.

Planowano też rozgrywanie zawodów w pięcioboju w ciągu 90 minut. Czy tak już się dzieje?

Ta zmiana już obowiązuje. Obecnie pięciobój nowoczesny rozgrywany jest w tej szybkiej, 90. minutowej formule, bardziej atrakcyjnej dla mediów i kibiców. Na zawodach musimy pokonać trzy etapy, eliminacje, półfinały i finały, gdzie dwa ostatnie trwają właśnie 90 minut. Tak będzie na igrzyskach w Paryżu i na Igrzyskach Europejskich w Krakowie, co zwiastuje świetne widowisko. Odbędą się dwa półfinały, wyłaniające najlepszą „18”, która w finale powalczy o medale.

Dla nas zawodników to dodatkowe wyzwanie oraz pewnego rodzaju walka z czasem, natomiast dla widzów na pewno ciekawa zmiana i bardziej interesujący format.

No właśnie, przed Tobą Igrzyska Europejskie Kraków – Małopolska 2023, które dodatkowo mają rangę mistrzostw Europy i kwalifikacji olimpijskich. Motywuje Cię start przed swoimi kibicami?

Bardzo się cieszę, że te zawody będą u nas. Mnie zawsze „ściany pomagały” i mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo. Będzie walka o imienne kwalifikacje olimpijskie, które wywalczy pierwsza ósemka. Dla nas, Europejczyków, to zdecydowanie najważniejsza impreza tego sezonu i na pewno poziom będzie bardzo wysoki. Ja cały swój plan treningowy układam pod te zawody. Do Tokio również na mistrzostwach Europy uzyskałem olimpijską przepustkę i uważam, że to najlepsze rozwiązanie dla zawodnika, jeśli z rocznym wyprzedzeniem będzie wiedział, że jedzie na igrzyska i może swój cykl przygotowań ułożyć sobie ze spokojną głową. Tak że jest o co się bić.

Jak to jest trenować zawodowo pięć, tak różnych konkurencji?

Nudy nie ma. Pięć różnych konkurencji, wymagających innego podejścia. Bieg i pływanie są typowo wytrzymałościowe, szermierka i strzelanie techniczne, choć akurat strzelectwo jest połączone z biegiem, coś jak letni biathlon, bardzo widowiskowe i dynamiczne. Turniej szermierczy wymaga sporo koordynacji i szybkiego czasu reakcji. No i jazda konna to bardzo techniczny sport. Nie jest łatwo to pogodzić. To największy problem pięcioboju nowoczesnego, by na tyle dobrze ułożyć harmonogram oraz odpowiednio rozłożyć obciążenia treningowe, żeby osiągnąć odpowiedni poziom w każdej z tych konkurencji. Często zdarzało się, że ktoś, chcąc doszlifować jedną z konkurencji, tracił na pozostałych, dlatego kluczem jest zagospodarowanie sił i elastyczność treningowa, żeby poziom każdej konkurencji był wysoki. Na międzynarodowej arenie nie ma zawodników, którzy mają jedną konkurencję słabą i musi nadrabiać pozostałymi. Poziom tak się podniósł, że w zasadzie zawodnik musi mieć trzy mocne i dwie bardzo mocne konkurencje, którymi zyskuje przewagę.

Jak trafiłeś do pięcioboju? To nie jest oczywisty wybór.

To fakt, to nie jest oczywiste, że na przykład siedmiolatek już wie, że pięciobój to jego droga. U mnie zaczęło się to od biegów, co jest rzadkością, bo większość zawodników wywodzi się z pływania. Biegałem na warszawskim AWF-ie, startowałem w „Czwartkach Lekkoatletycznych”, chodziłem też do klasy sportowej o profilu pływackim, choć był ze mnie marny pływak, wiecznie zamykałem tabele wyników na zawodach. Dopiero w momencie gdy pojawiły się zawody dwubojowe – pływanie i bieg, swoją słabą lokatę z pływania poprawiałem mocnym biegiem.

Kolejną konkurencją, której spróbowałem, było strzelectwo, do którego jak się później okazało miałem predyspozycje. Dodatkowo posiadałem podwaliny szermierki, mój starszy brat był szermierzem i to dzięki niemu w młodych latach „liznąłem” tej dyscypliny, co potem przyniosło mi swobodę w tej konkurencji. Powoli pojawiające się osiągnięcia w kategorii czwórbojowej, „nie pozostawiły wyboru” i trzeba było spróbować ostatniego elementu, jaką była jazda konna.

Tak wyglądała moja droga do pięcioboju nowoczesnego.

Zajmujesz się czymś jeszcze poza uprawianiem sportu?

Zacząłem pracę na Akademii Wychowania Fizycznego. Od dawna pasjonuję się otoczką sportu, technologią, dobieraniem obciążeń treningowych, tzw. periodyzacją treningu i działam w teorii sportu. Realizuję się też jako trener. Zresztą od kilku lat już jestem trenerem sam dla siebie. Dzięki temu, że zdobywałem wiedzę dotyczącą treningów, zacząłem podejmować śmielsze decyzje związane z braniem na siebie odpowiedzialności przy przygotowaniu do startów, bo widzę tutaj potencjał, który chciałbym wykorzystać.